Dobre prognozy z domieszką grozy

Dobre prognozy z domieszką grozy. Taki właśnie „gatunek” dominuje w medialnych przekazach pod nagłówkiem: rynek nieruchomości 2020. Przede wszystkim są to więc prognozy. A prognozy tak już mają – z natury – że czasem się sprawdzają, a czasem nie. Dotyczy to nie tylko pogody, której wciąż nie da się dokładnie przewidzieć – nawet na średnią metę. Złotą jest więc myśl, że „Prognozowanie to trudna sztuka. Zwłaszcza jeśli dotyczy przyszłości”. Natomiast groza bierze się nie tylko z wyrachowanej skłonności mediów do straszenia odbiorców. Są bowiem przesłanki, które mówią, że scenariusz horroru – choć nie katastroficznego – może być materiałem na Oscara za rok 2020.

Co tam Panie w mieszkaniówce?

Skoro w polityce i gospodarce jest ogólnie stabilnie, to i rynek nieruchomości 2020 nie powinien doświadczyć większych perturbacji. Przynajmniej eksperci zachowują spokój. Bo z dziennikarzami to już bywa różnie. No ale oni lubią (i muszą) podsycać emocje i przejaskrawiać obrazy. W miarę zgodna opinia znawców rynku jest więc taka, że mieszkania – największy kawałek rynkowego tortu – będą raczej drożeć, a już na pewno nie stanieją. Przyczyny tego są liczne i proste: wciąż niezaspokojony popyt, stosunkowo łatwo osiągalne i tanie kredyty, sporo ludzi z dużą kasą (cele inwestycyjne), rosnące ceny usług i materiałów budowlanych (a pośrednio: niedostatek siły roboczej i wymogi płacowe), coraz droższe grunty inwestycyjne w dobrych lokalizacjach (bo ich dostępność i powierzchnia szybko maleje). Jak tak dalej pójdzie – a raczej pójdzie – to rynek nieruchomości 2020 będzie podobny do tego o rok starszego. Tyle że trochę droższy i bardziej… nerwowy.

Skąd te nerwy?

Ano stąd, że od dawna jest na rynku bardzo dobrze (wg niektórych: za dobrze), a rozsądni ludzie wiedzą, że taka koniunktura nie trwa wiecznie ani nawet długo. Przybywa więc przepowiedni, że wkrótce „coś musi pierd…”. Hm, nie wiemy, czy musi, ale wiemy, że może. Właśnie dlatego rynek nieruchomości 2020 będzie trzymać dotychczasowy, czyli wysoki, poziom… I tu pojawi się najważniejsze słowo dla prognozowania w wielu różnych dziedzinach: jeśli! Ale zanim coś o nim, najpierw prognostyczne podsumowanie: rynek nieruchomości 2020 nadal będzie należał do nabywców, którzy mogą przebierać w ofertach (gorzej z atrakcyjnymi lokalizacjami). Nie znaczy to jednak, że deweloperzy „od mieszkaniówki” będą mieli krzywdę. Owszem, Ci którzy pokonają różne wąskie gardła, najprawdopodobniej przełkną jeszcze kilka tłustych kąsków. Gorzej z prywatnymi sprzedawcami domów, bo w tym segmencie rynku nadpodaż jest duża i wciąż rośnie. Trzeba więc podnieść głowę, by dostrzec problem i opuścić ceny, by go rozwiązać.

„Jeśli”, czyli plusy i fusy

No więc rynek nieruchomości 2020 nadal będzie silny i stabilny, jeśli… coś go nie popsuje! A kandydatów do takiej destrukcji jest – zawsze – kilku: jakaś panika w sektorze bankowym (niekoniecznie wśród klientów), niefortunna zmiana ważnego prawa, załamanie gospodarcze w skali europejskiej (choćby „na tle” brexitu), wielkie wojny handlowe czy takież klęski żywiołowe. A wtedy banki przykręcą kurek z kasą, wielu ludzi straci dobrą pracę, a nastroje społeczno-ekonomiczne mocno oklapną. I nagle: d… Od prymusa do trupa. Wtedy jednak na pogrzeb pojadą tylko sprzedający, bo na rynku pojawi się masa konkurencyjnych nieruchomości oferowanych przez banki i… komorników. Z kolei dla kupujących z dużymi zasobami gotówki będzie to istne eldorado, które zaprocentuje, gdy przyjdzie kolejna hossa. Na razie trwa obecna.

Konkrety i szczegóły w… 2021

Rynek nieruchomości 2020 rozpocznie się już „za chwilę”, więc wkrótce można będzie śledzić, czy sprawdzają się te grozy z prognozy. Trzeba jednak pamiętać, że nawet fachowym prognozom bliżej do wróżenia z fusów niż do prawd objawionych. Dlatego rozsądni eksperci są wstrzemięźliwi w opiniach i oszczędni w szczegółach. Wiedzą bowiem, że rację ma autor takiego oto spostrzeżenia: „o prognozach na jutro najroztropniej jest mówić pojutrze”.

RE/MAX EXPERTS, biuro nieruchomości w Poznaniu