Ruchomości przy sprzedaży nieruchomości

Bibeloty to kłopoty!

Ruchomości przy sprzedaży nieruchomości – brzmi zawile, bo bywa zawiłe. Doświadczeni agenci dobrze wiedzą (a niedoświadczeni szybko się dowiedzą), że przy sprzedaży nieruchomości najważniejsze i najgroźniejsze są czasem ruchomości: meble, lampy, dywany, obrazy… Może nawet bibeloty! To, co nie jest przedmiotem transakcji kupna-sprzedaży domu czy mieszkania, potrafi ją przyspieszyć i ułatwić albo opóźnić i zablokować. Niekiedy w ostatniej chwili – gdy nagle wychodzi na jaw nieporozumienie lub „niepamiętanie” zawinione przez jedną ze stron. Lub obie na raz.

Promil robi różnicę

Tak, robi – i nie tylko dla policji drogowej. Zasadniczo przy sprzedaży nieruchomości ruchomości powinny być całkiem „nieobecne”. Bo nic im do tego! No ale zdarza się – o dziwo wcale nierzadko – że zainteresowanym kupnem domu czy mieszkania na rynku wtórnym już przy pierwszej „wizji lokalnej” coś mocno wpadnie w oko. To ruchome „coś” jest na ogół warte mniej niż 1 procent albo nawet 1 promil ceny nieruchomości. No ale akurat bardzo się spodobało: bo niezwykłe, pasuje, tworzy klimat, przypomina rodzinny dom… Itp. itd. Nie ważny powód – ważny efekt. A ten jest taki, że potencjalny nabywca nie wyobraża sobie swojego przyszłego gniazd(k)a bez tego elementu czy wręcz gadżetu. I tu robi się groźnie!

Panie rejencie, fotel ma „wzięcie”

Groźnie dlatego, że dla sprzedającego może być oczywiste, że „coś” zabiera, a dla kupującego – że „coś” zostanie. Dlatego warto – a nawet trzeba – od razu wszystko uzgodnić. Dla porządku, spokoju i z przezorności. Sęk w tym, że raczej nie wystarczy jak strony przyszłej umowy cały ten temat przed transakcją dogadają. Ruchomości przy sprzedaży nieruchomości bywają bowiem tak „złośliwe”, że należy je odpowiednio spisać, a ten spis podpisać. Najlepiej w formie protokołu uzgodnień i nie bacząc na to, że wielkiej mocy prawnej on nie ma. A już u notariusza nie ma sensu wspominać o fotelach czy firankach. No chyba, żeby go rozśmieszyć.

Trzy i pół – sprzedam stół

Warianty są… trzy i pół: właściciel sprzedawanej nieruchomości może ruchomości (1) zabrać, (2) sprzedać wraz z nieruchomością lub (3) musi je usunąć przed sfinalizowaniem sprzedaży.  Ale (3,5) w tym usunięciu może mu pomóc kupujący. Nie odbywa się to jednak za „dziękuję” – bo przysługa byłaby zbyt duża – lecz może się wiązać z ustępstwami w negocjacjach. Szkopuł w tym, że na ogół trudno przewidzieć, czy stół, zegar lub lustro będą dla sprzedającego / kupującego gratem, czy skarbem. Poza tym bywa tak – i teoretycznie być powinno – że kupujący oczekuje wprowadzenia się w „puste mury” i „gołe ściany”. Wówczas byłoby lepiej, żeby sprzedający zamiast szukać argumentów, że meble są extra, zaczął szukać sposobu jak się ich szybko pozbyć. Nie jest to trudne, ale czasochłonne.

W tym ambaras!…

W ramach drażliwego tematu ruchomości przy sprzedaży nieruchomości, podstawową kwestią jest ustalenie… co jest czym. Zwyczajowo – i logicznie – elementy mniej lub bardziej przytwierdzone do ściany (meble w zabudowie, kaloryfery, armatura itp.) należą do nieruchomości, a reszta, to ruchomości. No ale towarzyszące każdej dużej transakcje emocje potrafią tę logikę obalić. Zawsze w interesie tego, kto ma w tym swój interes. Pomijając jednak patologiczne skrajności (np. odkręcanie kontaktów i termostatów!), na ogół można się dogadać. A nawet trzeba. Wystarczy tylko chcieć. Niestety już wiek temu Tadeusz Boy-Żeleński słusznie zauważył: „Z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”.

Co na to jaskółki?

Ruchomości przy sprzedaży nieruchomości to temat potencjalnie sporny. Fachowo: konfliktogenny. Chodząc po tym minowym polu, warto więc mieć za przewodnika dobrego pośrednika. Bo taki wie, gdzie minę znaleźć i jak ją obejść lub rozbroić. A najtrudniej rozbraja się emocje. Również takie, które wybuchają z powodu głupiej łazienkowej szafki czy starej kuchennej półki. Trawestując – ku przestrodze – znany cytat z wiersza Brzechwy: Mówiły jaskółki, że groźne są półki.

RE/MAX EXPERTS, biuro nieruchomości w Poznaniu