Kryminał? Horror? Sensacja?
Na płocie, tuż obok furtki, wisi duży baner. A na nim tekst: DOM NA SPRZEDAŻ oraz wyraźne imię, nazwisko i numer telefonu agenta nieruchomości. Także nazwa agencji. Jest sobotnie popołudnie. Do furtki szybko podchodzi tajemniczy nieznajomy w kapeluszu i ciemnych okularach. Rozgląda się w lewo i prawo, podnosi kołnierz długiego płaszcza, nerwowo naciska dzwonek… Po chwili wychodzi właściciel i dowiaduje się, że ów niespodziewany gość chciałby się „tylko” coś więcej dowiedzieć o tym domu. – Podobne epizody zdarzają się w naszych branżowych „filmach na faktach” dość często. Oczywiście na ogół nie wyglądają one aż tak sensacyjnie, ale nie zmienia to faktu, że są… podejrzane. Wyjaśnimy dlaczego. I jakie mogą być cztery warianty sytuacyjne. Uprzedzamy: wszystkie są złe!
Gość jest nierozgarnięty
Bo nie rozumie, po co właściciel nieruchomości nawiązuje współpracę z agentem i po co agent wiesza baner ze swoim numerem telefonu. No chyba nie po to, aby ktoś zawracał właścicielowi głowę czy żeby właściciel wyręczał zaangażowanego przez siebie agenta?! Z kolei agent nie wiesza baneru, aby sprawdzić, czy umie się posłużyć „trytytkami” ani nawet, aby się pochwalić ładnym zdjęciem (jeśli w ogóle na banerze jest zdjęcie i jest ono ładne). Zdarza się, że gość udaje głupiego (hm, czasem z łatwością), tłumacząc właścicielowi, że „tak se” przechodził i zachciało mu się kupić, więc pomyślał: a wstąpię! Zresztą po co fatygować agenta – powiesił baner, więc niech odpocznie. Słowem: żenada!
Gość ma problem z „kasą”
On wie, że skoro jest agent, to kupując daną nieruchomość musiałby mu zapłacić. A budżet ma skromny, więc trzeba przyoszczędzić. W myśl zasady: niższa cena za wszelką cenę. To oczywiście źle wróży właścicielowi, bo potencjalny nabywca albo będzie się targował do bólu (właściciela!), albo zrezygnuje, bo mu jednak „nie styknie”. Ta sytuacja pokazuje też jak korzystne dla wszystkich są umowy na wyłączność, w których agenta opłaca sprzedający. Wtedy bowiem dla kupującego jest to zakup „jak bezpośrednio” – tzn. bez wynagrodzenia dla agencji. Korzyść sprzedającego polega natomiast na tym, że oferta jego nieruchomości jest bardziej atrakcyjna i ma on większą siłę w negocjacjach z kupującym.
Gość jest cwaniakiem i krętaczem
Po prostu chce obejść agenta, aby mu nie płacić. W jego mniemaniu to sprytne, a w naszym – nieuczciwe! Bardziej obrazowo i na innych przykładach tłumaczyć tego nie będziemy, bo ogromna większość i tak to rozumie, podzielając naszą opinię, a pozostała mniejszość ma podobną mentalność, jak ów gość więc… szkoda słów. Najgorzej, gdy sam właściciel nieruchomości – mimo umowy z agentem – daje się wkręcić… krętaczowi w jego niecną manipulację. Na szczęście to rzadkość, a zysk ze wspólnego wykiwania agenta okazuje się albo pozorny, albo odwrotny
Gość jest… złodziejem
Ma pretekst do rozpoznania „terenu”, więc korzysta. Oczywiście to przypadek 1 na 100, ale raczej byś nie chciał, aby przytrafił się akurat Tobie. Więc nawet jeśli nie przekonały Cię nasze interpretacje sytuacji opisanych powyżej – nie wpuszczaj niezapowiedzianego gościa do swojego domu. Profesjonalny agent „spisuje” każdego, dla kogo robi prezentację nieruchomości i w razie czego jest świadkiem.
Agencie – miej zajęcie!
Opisana na wstępie sytuacja „jak z filmu” może się rozegrać nawet bez baneru. Wystarczy, że ktoś znajdzie ofertę w internecie i dowie się lub wydedukuje, gdzie znajduje się dana nieruchomość. A czasem ją zna, bo jest to w jego sąsiedztwie lub na jego częstej „trasie”. Niezależnie od tego, czy ów niezapowiedziany” gość jest niepoważny czy wprost nieuczciwy – nie warto z nim rozmawiać bez udziału agenta! Zresztą, po to – między innymi – są agenci, aby właścicieli nieruchomości nie nachodzili natręci, prawda?
RE/MAX EXPERTS, biuro nieruchomości w Poznaniu