Czyj jest rynek?

Czy to się komu podoba czy nie, od pewnego czasu mamy „rynek kupującego”. Wynika to z tego – i polega na tym – że podaż przewyższa popyt. Prościej rzecz ujmując: na rynku jest więcej nieruchomości na sprzedaż niż osób zainteresowanych ich zakupem. I to nawet wtedy, gdyby jedna osoba chciała kupić więcej niż jedną nieruchomość. Sęk bowiem w tym, że nie chce. Nawet tej jednej.

Kto tu rządzi?

Przyczyn tego stanu analizować i opisywać nie będziemy. Bo raz, że są one złożone, a dwa, że musielibyśmy tu krytycznie wkroczyć również na niebezpieczny teren polityki. Skupmy się zatem na skutkach. A te są takie: sprzedaż jest słaba, ceny spadają, sprzedający się denerwują, a kupujący „rządzą”. Kiedyś (co najmniej przed rokiem) było tak, że ci ostatni nieśmiało proponowali cenę o parę procent niższą od ofertowej. Z obawą, aby nie stracić okazji do zakupu danej nieruchomości. Dzisiaj zaś „bezczelnie” oczekują obniżki przynajmniej o kilkanaście procent. Wiedzą bowiem, że to oni są okazją dla sprzedających, którzy z coraz większym zniecierpliwieniem oczekują jakiegokolwiek zainteresowania ich zdewaluowanymi „skarbami”. Takie są fakty i czasy.

„Raz, dwa, trzy – co zrobisz Ty?

W całej tej sytuacji sprzedający może zrobić trzy rzeczy:

  1. czekać aż rynek się zmieni – ale nie wiadomo, kiedy to nastąpi,
  2. obniżyć cenę – ale nie wiadomo, do jakiej kwoty,
  3. obrazić się na rynek – ale to na pewno nie zadziała!

Struś i hieny

W dwóch pierwszych wypadkach bardzo cenna może być pomoc doświadczonych i rzetelnych agentów nieruchomości. Takich, którzy podobne sytuacje na rynku już w swojej pracy przeżyli i którzy nie boją się nazywać rzeczy po imieniu. To ostatnie jest bardzo trudne, bo nikt nie lubi zwiastunów złych nowin. Ale udawanie, że jest OK, gdy widać, że nie jest (a czas płynie) to metoda strusia, do którego zbliżają się drapieżniki. Niestety nawet najlepszy agent pracujący dla sprzedającego za najwyższą prowizję nie zmusi kupujących, aby zapłacili za nieruchomość więcej niż to wynika z realiów rynku. A kupujący bardzo rzadko nie są ich świadomi. I również rzadko jest im żal sprzedających. To „hieny” wyhodowane przez fakty i zachowujące się bardzo racjonalnie. Ba, całkiem normalnie! Na ich miejscu sprzedający robiliby dokładnie tak samo.

ZDROWY ROZSĄDEK!

Czy w tej sytuacji jest jakaś dobra rada? – Oczywiście! Przy czym „dobra” nie musi tu znaczyć: zadowalająca. Bo w obecnej sytuacji zadowolenie sprzedających może być po prostu niemożliwe. Tak czy owak, trzeźwa ocena faktów i słuchanie rad specjalistów to warunki zdrowego rozsądku. A ten zawsze – niezależnie od tego, kto „rządzi” na rynku – jest najlepszym sojusznikiem wszystkich stron potencjalnej transakcji. I nie ma że kogoś boli…

Jakaś prognoza?

Żadnej! Tak jak to konsekwentnie zapowiedzieliśmy bodaj 3 lata temu. Bo chyba wszyscy już wiedzą, że jedno wydarzenie, jedna decyzja rządzących, a czasem nawet jedna wypowiedź czy zapowiedź ważnego polityka może spowodować zmianę. Nagłą i wyraźną lub niepozorną, ale narastającą. Poza tym w mediach – nie tylko społecznościowych – dość jest proroków, mądrali i wróżbitów. A zwłaszcza tych, którzy lamentują i straszą (z rozmysłem lub bezmyślnie). My do tego chóru dołączać nie zamierzamy. Nie byłoby to przecież odpowiedzialne, choć może przysporzyłoby nam popularności i „klikalności”. Ale ani jedno, ani drugie nieruchomości nie sprzeda! A nam się to jednak udaje. Pod warunkiem, że współpracujący z nami właściciele chcą nas zdroworozsądkowo słuchać.

Jakaś dobra wiadomość?

Jest! Otóż sprzedający – jeśli uda się im sprzedać nieruchomość nawet za cenę sporo niższą od pierwotnych oczekiwań (a tym bardziej marzeń) – od razu mogą wejść w rolę kupujących coś nowego. I wtedy to oni przejmą rządy na rynku! A to oznacza, że będą mogli twardo negocjować i może im się uda odrobić „stratę” z wcześniejszej sprzedaży. Celowo ujęliśmy tę „stratę” w cudzysłów, bo jest to pojęcie względne i głównie psychologiczne. Nie ma bowiem sensu porównywanie cen, które były kiedyś, do tych, które są teraz i do tych, które może będą w trudnej do przewidzenia przyszłości. Na rynku – nie tylko nieruchomości – liczy się „TU i TERAZ”. Czyli miejsce i czas, w którym działamy i zapraszamy do współpracy: sprzedających i kupujących.

RE/MAX EXPERTS, biuro nieruchomości w Poznaniu