Prognozy w gruzy
Dawno, dawno temu, czyli przed… kilku laty (bo tak szybko zmienia się ostatnio rzeczywistość!) na przełomie starego i nowego roku przedstawialiśmy prognozy dla rynku nieruchomości na kolejne 12 miesięcy. Poprzedzaliśmy je analizami sytuacji rynkowej i makroekonomicznej, wsłuchiwaliśmy się w nastroje branży i studiowaliśmy statystyki. Ogólnie: przejmowaliśmy się tym! A potem i tak się okazywało, że wirus z dalekich Chin czy przywódca z trochę bliższego wschodu nagle obraca te prognozy w gruzy.
Na szczęście zawsze prognozowaliśmy z pokorą i rezerwą, opatrując nasze przewidywania stosownymi zastrzeżeniami. Bo gdybyśmy pisali, że w ciągu roku sytuacja na rynku „na pewno się zmieni” albo „z pewnością się utrzyma”, to odbiorcy mogliby przez to podjąć decyzje… dalekie od dobrych. A niektórym byłoby blisko do zarzutu, że zostali wprowadzeni w błąd i ponieśli starty.
Wietrzne cuda
Tak czy owak, agenci nieruchomość – zwłaszcza ci odnoszący sukcesy, więc postrzegani jako wiarygodni – nie unikną pytań z cyklu: Czy warto teraz sprzedać dom / mieszkanie / działkę czy może lepiej poczekać na lepszy czas? Takie pytania wynikają z życzeniowego oczekiwania właścicielu, iż w niezbyt odległej przyszłości wartość ich nieruchomości wzrośnie, bo rynkowe wiatry powieją w żagle sprzedających. Siłą wywołującą te wiatry mają być – według wpatrujących się w rynkowy barometr – decyzje rządzących polityków, koniec pobliskiej wojny, stłumienie inflacji lub inne (przeróżne) zdarzenia, których się… spodziewają. Wiadomo bowiem, że aby rozbudzić i podtrzymać nadzieje zmieny na lepsze, ludzie chętnie czekają na cud. I widzą już jego zwiastuny!…
Nadzieja a logika
Nie, nie napiszemy, że nadzieja jest matką głupich. Bo przede wszystkim jest ona pociechą ciężko chorych i doświadczanych przez inne życiowe dramaty! Sęk jednak w tym, że nadzieja właścicieli zamierzających sprzedać swoją nieruchomość w nieodległych „lepszych czasach” jest przeważnie nieracjonalna i ogólnie nielogiczna. No bo skąd będzie wiadomo, że te „lepsze czasy” już nastąpiły?! I w konsekwencji: skąd wniosek, że teraz czasy są „gorsze”?
„Dołek” czy „górka”?
W żargonie giełdowych i rynkowych graczy – nie tylko z branży nieruchomości – znane są określenia biegunowych stanów koniunktury: dołek i górka. Decyzja o niesprzedawaniu swojej nieruchomości w mniejszym lub większym dołku byłaby całkiem sensowna – ba! jedynie słuszna – gdyby mieć pewność, że właśnie teraz jest dołek i wkrótce nastąpi odbicie ku górce. Tymczasem historia uczy (choćby tylko w obecnym stuleciu), że po domniemanym dołku może być dalszy zjazd. I nigdy nie będzie wiadomo, czy już na pewno jest dno!
Prawa i prawdy
W przeciwną stronę mamy podobnie: po tym, co wygląda na cenową górkę, może być dalszy wzrost – ku rynkowym szczytom… Więc żeby nie zwariować z tymi wszystkimi nadziejami, oczekiwaniami i prognozami, warto zaakceptować kilka uniwersalnych praw i prawd:
- Przyszłość nie jest do końca przewidywalna (a ostatnio nawet mniej niż dawniej). Zawsze trzeba się spodziewać czegoś… niespodziewanego!
- Dopiero z perspektywy czasu dobrze widać, „jak się sprawy… miały”.
- Wydarzenia niepomyślne zaskakują bardziej i częściej oraz przynoszą dużo większe zmiany (oczywiście na gorsze).
- Przewidywania ekspertów to tylko… przewidywania!
No to kiedy…
… najlepiej sprzedać swoją nieruchomość?! – Otóż gdy jest taka potrzeba i gdy jest się do tego przygotowanym. Także psychicznie. Ale wtedy już bez oglądania się na „topografię” rynku (górki i dołki) oraz bez „rozkminiania” prognoz ekspertów. Na pewno jednak warto konsultować tak ważne decyzje z doświadczonymi agentami nieruchomości! Bo oni dobrze wiedzą, że jeśli ktoś bezmyślnie powtarza znane powiedzonko: lepiej już było, to trzeba je skontrować pytaniem – sugestią: a może dopiero będzie?!
RE/MAX EXPERTS, biuro nieruchomości w Poznaniu